Cat Eye CC-AT 100


Komputerek rowerowy Cat Eye CC-AT 100

Mierzy we wszystkich kierunkach!

Cat Eye logoProducent: CAT EYE
Dane techniczne wg producenta/pomiarów
Funkcje:
  • Prędkość (2,6 km/h - 105,9 km/h ±0,5 km/h, wskazania ±0,1 km/h)
    • chwilowa
    • średnia wycieczki
    • maksymalna wycieczki
  • Dystans
    • wycieczki (0,0 km - 2684,3 km ±100 m)
    • całkowity (0,0 km - 42949,0 km ±100 m)
  • Czas
    • stoper (czas wycieczki 0:00:00 - 9:59:59 ±0,003%, wskazania ±1 s)
    • zegarek 12-godzinny (±0,003%, wskazania ±1 min.)
  • Wysokość (-350 m m.p.m. - 5800 m n.p.m.)
    • aktualna n.p.m. (±1 m)
    • przewyższenie (0 - 2999 m n.p.m. ±1 m)
    • całkowite przewyższenie (0 - 16777 x 1000 m ±100 m)
  • Temperatura (±1 °C)
Pozostałe cechy:
  • Wymiary (dł. x sz. x w.): 56 mm x 52 mm x 23 mm
  • Waga: 41 g
  • Zasilanie: 1 bateria CR2032 na rok/6 mies. (www)
  • Wpisywanie 1 obwódu koła w zakresie: 0 - 255 cm (±1 cm)
  • Auto Start/Stop
  • Temperaturowy kompensator charakterystyki sensora ciśnienia/wysokości
  • Oszczędzanie energii przy dłuższej bezczynności
  • Wymiana baterii bez utraty istotnych danych
  • Wyświetlanie 2 funkcji jednocześnie + ikonki wskazujące aktualne opcje
  • Podświetlany ekran
  • Wodoszczelny
  • Wstrząsoodporny
  • Temperatura pracy: 0°C - 40°C
  • Temperatura przechowywania: -20°C - 50°C
  • Przejrzysta instrukcja obsługi w większości liczących się języków świata poza polskim

Komputrek był już prezentowany w bB 10/97 (s.37). Nie był to jednak prawdziwy test, a raczej opis, w którym ograniczono się do „literackiego” przetłumaczenia instrukcji obsługi. Mój egzemplarz ma już prawie 4 lata intensywnego użytkowania, ale rzadko na mrozie (w zimie jeżdżę innym rowerem). Kupiłem go, ponieważ potrzebowałem wysokościomierza, a w 97 roku był to chyba jedyny dość powszechnie dostępny na rynku altimetr rowerowy. Jego wygląd można ocenić w zależności od strony, z której się patrzy. Z góry wygląda czadowo - design lekko militarny. Z boku śmiało mógłby zastąpić wieżyczkę czołgu T-34 - jest bardzo gruby. Dodatkowo ma dość wysoką stopę do mocowania na sankach, więc na kierownicy wygląda niczym grzyb. Trochę się obawiałem, że urwie się przy pierwszej glebie, ale nic takiego się nie zdarzyło. W sumie 3,5 punktu, choć de gustibus...
Wytrzymałość komputerka odpowiada jego pancernemu wyglądowi. Choć cały zrobiony jest z tworzywa i już niejednokrotnie upadł mi na beton lub kamienie, to poza drobnymi otarciami, nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Początkowo jeździł na sztywnym widelcu i nawet kocie łby nie zmogły wewnętrznego mechanizmu [5].
Mocowanie sanek do kierownicy jest bardzo dobre i pewne: plastikowa obejma skręcana śrubką. Podobną obejmą (w komplecie są różne rozmiary) mocowany jest czujnik do goleni widelca. Magnesik w bardzo estetycznej obudowie, mocowany na 2 sąsiednich szprycach małą śrubką. Także wsuwanie komputerka w sanki nie budzi zastrzeżeń - wszystko jest bardzo dobrze, choć nie za ciasno spasowane, a blokada plastikowym pazurkiem pewna. Wszystkie te rozwiązania, choć wymagają kilku zabiegów i małego śrubokręta w czasie montażu, są o niebo lepsze od gumkowych patentów konkurencyjnej Sigmy. Co prawda po kilku latach zatrzask jest nieco słabszy, ale i tak trzeba ocenić to na 5.
Gumowe nakładki przycisków, choć zapewniają wodoodporność, nie są najlepszym pomysłem. Gumki są szerokie, ale i tak naciskać trzeba na środku, gdzie znajduje się właściwy styk. Operacje w rękawiczkach z długimi palcami są utrudnione, a nawet gołe palce nie zapewniają dużego komfortu [3,5].
Na wyświetlaczu mamy 2 odczyty jednocześnie, z tego górny (chwilowa prędkość ewentualnie przewyższenie wycieczki lub temperatura) dużymi cyframi wystarczającymi do odczytu nawet na wyboistej drodze. Dolne cyfry (dystans wycieczki albo któraś z pozostałych funkcji) są mniejsze i przy ekstremalnej trzęsionce trudne do odczytu [4,5]. Niebieskawe podświetlanie ekranu jest dość blade i pomaga dopiero, gdy zrobi się niemal zupełnie ciemno. O pierwszym zmroku, gdy wracamy z wycieczki i szarawe cyfry na display'u zaczynają się zamazywać, daje niewiele [3,5].
Kolejność zmiany wyświetlania poszczególnych wartości jest dobrze przemyślana. Cztery najbardziej interesujące (dystans dzienny, wysokość, czas wycieczki i średnia prędkość) wywołujemy kolejno na ekranik przez krótkie wciśnięcie dolnego klawisza. Pozostałe 4 (dystans całkowity z temperaturą pojawiającą się na miejscu prędkości chwilowej, przewyższenia: aktualne i całkowite, zegarek i prędkość maksymalna) pojawiają się gdy klawisz przytrzymamy dłużej. Z tych ostatnich jedynie zegarek może wymagać częstszego wglądu. Ponieważ długie wciskanie klawisza nie jest zbyt poręczne, lepiej mieć ze sobą oddzielny czasomierz [4].
Komputerek jest całkowicie odporny na deszcz, a nawet może wpaść do potoku. Niestety nie oznacza to, że będziemy się nim cieszyć jadąc w strugach ulewy (jeśli w ogóle będziemy się cieszyć). Po półgodzinnej jeździe w dużym deszczu, woda dostaje się między sanki mocujące i główny panel, zwiera styki i... żegnajcie odczyty. Jeśli miałem pecha jechać w takich warunkach, to dopiero owinięcie Cateye'a woreczkiem foliowym radykalnie pomagało. Natomiast bryzgi z podeszczowych kałuż nigdy nie unieruchomiły przyrządziku. Cóż trzeba się pogodzić z tym, że koty nie lubią wody; zresztą kto często jeździ w deszczu. Jest to przypadłość wszystkich komputerków tej firmy. Wada leży w konstrukcji sanek mających formę ciągłej płaszczyzny (a powinna być przedzielona szczeliną), która pozwala na utworzenie się filmu wodnego między nią, a stopą głównego panelu, zwierającego obydwa styki elektryczne. Trzeba za to trochę odjąć - ocena 4.
Jednak podstawowym bajerem, dla którego kupuje się ten model jest wysokościomierz i jemu poświęcę więcej uwagi. Dane producenta mówią o jednometrowej dokładności pomiaru. To typowy chwyt marketingowy, wykorzystujący niewiedzę przeciętnego użytkownika, który nie rozróżnia pojęć: dokładności i czułości instrumentu pomiarowego. Owszem, czułość jest w granicach 1 m, o czym łatwo się przekonać strącając komputerek z biurka na podłogę; po chwili z satysfakcją odczytamy wysokość mniejszą właśnie o metr. Nie jest to jednak dokładność wskazań wysokości. Na tę wpływa kilka rzeczy: wahania ciśnienia atmosferycznego, zmiany temperatury i tolerancja jakościowa elementów przetwarzających dane pomiarowe. Na 2 pierwsze konstruktor nie ma wpływu. Próbował jednak zminimalizować wpływ wahań ciśnienia dodając sprytną opcję zawieszania pomiarów na czas, gdy koła roweru się nie kręcą (na pieszą eskapadę można ją wyłączyć). Tak więc gdy przerwiemy wycieczkę nawet na 2-3 godziny, by przeczekać nawałnicę związaną z przechodzącym właśnie frontem atmosferycznym, to gwałtowne zmiany ciśnienia w tym czasie nie zafałszują wskazań. Temperatura jest również mierzona, a jej zmiany uwzględniane przy przeliczaniu pomiarów ciśnienia na wysokość. Wbrew powszechnym mniemaniom, naprawdę chodzi o korekcję charakterystyki czujnika ciśnienia w zależności od temperatury panującej wewnątrz obudowy (tam umieszczony jest sensor temperaturowy), która z reguły jest wyższa niż na zewnątrz. To, że temperatura ta może być wyprowadzana na display jest mało sensownym bajerem, raczej na użytek marketingu. Większość jednak mylnie sądzi, że jest to temperatura zewnętrzna dziwiąc się, że jej wskazania są tak niedokładne (często 3 - 4 stopnie więcej niż w rzeczywistości).
Rzeczywistą dokładność pomiaru wysokości w dobrych warunkach pogodowych można ocenić porównując wielokrotnie odczyty na początku i końcu wycieczek tworzących zamknięte pętle (w idealnych warunkach powinny różnić się co najwyżej o rozdzielczość przyrządu, czyli w tym przypadku o 1 m). Można też analizować wskazania na trasie, gdy znamy dokładnie wysokość n.p.m. punktów krańcowych, ale o takie dane niełatwo (tabliczki przy wielu schroniskach podają zawyżone wysokości ku poprawie samopoczucia ceprów, wycieczkę z reguły rozpoczynamy w jakiejś miejscowości, której wzniesienie można określić jedynie orientacyjnie; pozostaje więc jechać z wierzchołka góry na drugi wierzchołek i mieć dobrą mapę topograficzną). Kolejną możliwością jest obserwacja fluktuacji wskazań altimetru, gdy pozostaje on stale w tym samym miejscu. Przegląd wielu moich notatek z wycieczek pozwolił przyjąć, że CC-AT 100 mierzy wysokość z dokładnością lepszą niż 10 m (akurat mój egzemplarz wykazuje systematyczną odchyłkę w górę, ale nie musi to być regułą). To bardzo dobra dokładność jak na przyrząd amatorski i ten sposób pomiaru [5].
Natomiast funkcje automatycznego zliczania nabytej wysokości (przewyższenia) to kompletna kicha, choć rewelacyjnie poprawiająca nasze samopoczucie. Aparacik sumuje także drobne, fluktuacyjne zmiany ciśnienia i zupełnie niezauważalne pagórki (widzi przecież zmiany nawet o 1 m) tudzież jakieś szumy w elektronice. Stąd po niedługiej wycieczce płaską jak stół równiną możemy odczytać, że podjechaliśmy 100 - 200 m. W wycieczkach górskich wskazywane przewyższenie także znacznie (nieraz dwukrotnie) przekracza to zliczone z mapy i odczytów wysokości. Jeżeli bateria nie jest zupełnie świeża, to efekt ten gwałtownie się nasila. Za to, jak po sezonie wyświetlimy całkowity przyrost wysokości i uświadomimy sobie, ile razy zdobyliśmy Mount Everest, to mamy powody do dumy. Nie powinno nam to jednak mącić umysłu, który nakazuje przyznać tej funkcji najniższą notę [1].
Spośród typowych funkcji komputerka rowerowego najważniejsza jest aktualnie przebyta odległość, pokazywana tu z dokładnością do 100 m. Nawet na krótkich 2÷3 kilometrowych dystansach jest to zupełnie wystarczająca rozdzielczość. Przecież nawet gdy mamy możliwość dokładniejszych odczytów, to i tak zaokrąglamy je najczęściej do 0,1 km. Jednak czasami chcemy np. zmierzyć długość ostrego podjazdu (a tu 100 czy 200 m to duża różnica!). Trochę więc szkoda, że opcja ta nie dorównuje standardowi wielu innych liczników i nie mierzy odległości z dokładnością do 10 m. Moje obserwacje przy wielokrotnym przejeżdżaniu krótkich odcinków (z nnym komputerkiem) potwierdzają, że na odcinku ok. 0,5 km różnice zmierzonego dystansu nie przekraczają właśnie 10 m i to bez specjalnych starań, więc taka dokładność nie jest nieuzasadniona. Nie jest również prawdą, że wskazania komputerka zależą od ciśnienia w oponach. Zafałszowania pojawiają się dopiero wtedy, gdy jedziemy niemal na flaku. Trzeba jednak przyznać, że precyzja wskazań odległości jest skorelowana z dokładnością wprowadzania obwodu koła - możemy wpisywać co 1 cm, co przy 20 km wycieczce daje właśnie błąd 100 m (niezależnie od innych źródeł błędu). W sumie ocena 4,5.
Miernik jest bardzo energożerny. Na szczęście jest zasilany popularną pastylką CR2032, dostępną niekiedy nawet w kioskach. Według załączonej instrukcji powinna starczać na rok (w internecie producent podaje już 6 miesięcy). Praktycznie działa przez pół roku, a więc akurat przez letni sezon. Nawet długie przetrzymywanie komputerka z wyładowaną baterią nie powoduje utraty całkowitego dystansu i całkowitego przewyższenia. Na nowo trzeba natomiast wprowadzić obwód koła, czas w zegarku i jednostki miar odległości i temperatury. Trudność przy wymianie baterii w warunkach polowych może sprawić to, że stara nie wypada sama - trzeba ją delikatnie wydłubać czymś ostrym [4].
Cena komputerka jest wysoka - w 97 roku dałem za niego 249 zł; do dziś (pocz. 2001) jego cena wzrosła do 359 zł.
Z opisu widać, że zdecydowanie nie jest to komputerek do treningu sportowego, nawet amatorskiego. Brak mu funkcji potrzebnych w treningu interwałowym, niewielka dokładność stopera i nie za wygodne przyciski eliminują go z tej roli. Natomiast turysta-eksplorator lub autor przewodników powinien czuć się usatysfakcjonowany. Końcowa ocena zależy od preferencji. Jeśli pomiar wysokości jest komuś rzeczywiście potrzebny, to precyzja działania tej opcji pozwala mu przymknąć oczy na inne, drobne mankamenty oraz wysoką cenę i będzie z tego aparaciku bardzo zadowolony. Jeżeli jednak znajomość wzniesienia n.p.m. to bajer, który tylko fajnie byłoby mieć, to przed zakupem warto dobrze się zastanowić. Za znacznie mniejsze pieniądze można znaleźć komputerek realizujący (nawet nieco lepiej) wszystkie pozostałe funkcje AT-100.


Copyright © 2000 A.F.