WIDELEC PRZEDNI AMORTYZOWANY RST MOZO PRO



Mój amorek to wersja z najmniejszym, 2,5 calowym skokiem. Z założenia miał amortyzować rower do wyścigów, ja jednak zamierzałem używać go do turystyki MTB. Na dodatek jest przewidziany dla rowerzysty o masie < 75 kg, a ja mam 80 kg. Marka amorka wskazuje jakie medium jest w środku: elastomery i sprężyna, tłumienie powietrzne. W odróżnieniu od modeli z większym skokiem, golenie montowane są w półce na stałe. Na górze każdej jest pokrętło do wstępnej regulacji twardośći poprzez napięcie sprężyny. To plastikowe, gwintowane koreczki z rdzeniem mogącym wysuwać się o ok. 2 cm. Obrót pokręteł powinien być indeksowany, ale od początku nie był. Prawy regulator przestał działać po dwukrotnym przekręceniu od końca do końca. Zawiódł nie gwint, ale ograniczniki ruchu. Musiałem całość rozebrać i poprawić. Regulatorów już więcej nie ruszałem, a z uwagi na moja masę pozostawiłem je wkręcone na maksa [3]. Po tej wstępnej szamotaninie, pełen najgorszych przeczuć, zacząłem jeździć. I tu zostałem mile zaskoczony. Na mojego RST przesiadłem się wprost ze sztywnego widelca i odczułem różnicę większą, niż się spodziewałem po okazjonalnych jazdach na całkowicie elastomerowym RockShoxie. To oczywiście zasługa małych sprężyn dodanych do szaszłyków elastomerowych. Jak się można było spodziewać najlepiej wybierał średnie i małe nierówności. Przy małych typu tarka izolowanie od podłoża jest mizerne - daje o sobie znać nie najlepsza czułość. Ta jednak poprawia się w czasie jazdy w miarę rozgrzewania się amora (a może bikera?) [4]. Progresja jest wyraźna, a ponieważ ekstremalna jazda nie jest moją specjalnością, to właściwie go nie dobijałem. Zdarzało się to jedynie, gdy nieopatrznie wleciałem na coś dużego. A i wtedy ratował mnie z opresji - w podobnych sytuacjach na sztywniaku wykonywałbym piękny lot [5 za wytrzymałość]. Jednak o wybieraniu dużych nierówności właściwie nie ma co mówić [3]. Być może modele z większym skokiem zachowują się tu lepiej.
Wytrzymałość idzie w parze ze sztywnością boczną. W porównaniu z moim starym widelcem-sztywniakiem nie odczułem żadnej wiotkości w prowadzeniu przedniego koła [4].
To jednak, co mnie najbardziej cieszy w tym amorku i jest powodem, że ciągle na nim jeżdżę, to doskonała trwałość i łatwość serwisowania (czyt. bezserwisowość). Przez pierwsze dwa sezony w ogóle nie zaglądałem do środka, ograniczając się do częstego zwilżania górnych lag smarem w aerozolu. Potem rozkręciłem (wymagany długi klucz imbusowy) i nasmarowałem, przy okazji doznając szoku na widok prymitywizmu mechanizmu tłumiącego. Po trzech sezonach luzy są minimalne, powierzchnie trące lag mało porysowane (amor ma dobre osłony gumowe), uszczelki i pierścienie w dobrym stanie nadal zbierają brud [5].
Kolejnym plusem jest adapter do tarczówki. Gdyby tak jeszcze to proste jak cep tłumienie chciało działać powyżej 30 km/h. Wbrew jednak powszechnym opiniom, nie zauważyłem istotnego pogorszenia się tłumienia (prawda, że od początku marnego) wraz z upływem czasu [3,5].

Do testów
Copyright © 2001 Andrzej Fogt