Cieszyć nas powinno każde nowe wydawnictwo traktujące Sudetach i ich przedgórzu. Toteż z zainteresowaniem wziąłem do ręki Multimedialny przewodnik turystyczny, którego cz. 1 dot. Ziemi Kłodzkiej właśnie ukazała się na półkach księgarskich. Składa się on z płyty CD i broszurki (40
stron w tym 5 niezadrukowanych) zawierającej jedynie - udostępniony przez Starostwo Powiatowe w Kłodzku - wydruk bazy noclegowej regionu (tylko adresy i telefony, a i to nie zawsze, bez opisu standardu, cen i oferowanych usług). Ogląd części multimedialnej również rozczarowuje. Już tytułowe słowo przewodnik jest grubą przesadą. Pozycja ta może aspirować co najwyżej do roli skromnego informatora. Całość sprowadza się do powtórzenia wiadomości o noclegach z części papierowej, króciutkich notatek o 26 miejscowościach Ziemi Kłodzkiej, jeszcze krótszych wzmianek o 6 głównych pasmach górskich okalających kłodzczyznę wraz z notkami o przebiegu niektórych znakowanych szlaków pieszych. Dla porządku wspomnę jeszcze o spisie wyciągów narciarskich i bankomatów - obu bardzo niestarannie sformatowanych i z lukami w informacjach oraz o podstronie z rozkładem jazdy PKP i PKS i krótkimi objaśnieniami jak dojechać tu samochodem (nieinteraktywne i niekontekstowe; tylko z Wrocławia i Wałbrzycha, a np. z Górnego Śląska już nie). Pomijając liczne literówki, nawet te enigmatyczne teksty nie są wolne od błędów (ortograficznych też!), niekiedy zabawnych. Np. od trasy z Barda na przeł. Kłodzką (znaki niebieskie) odchodzi szlak brązowy (zapewne chodziło o szlak żółty do Kłodzka), a do Zieleńca należy skręcić z szosy nr 8 we wsi Wapienniki. To piękne dwa przykłady skutków pisania przewodników po odbyciu podróży... palcem po mapie. Prawie wszyscy turyści wiedzą, że dla lepszej kontrastu szlaki żółte oznacza się na mapach kolorem brązowym. Z kolei wieś Wapienniki od dawna znajduje się w granicach administracyjnych Dusznik Zdroju. Podróżnik - użytkownik naszego przewodnika, udający się samochodem do Zieleńca na próżno będzie więc wypatrywał tabliczki z nazwą tej miejscowości, choć ta figuruje na większości map, także najnowszych. Kudowę odwiedził Quincy Jones (zapewne John Quincy Adams - prezydent USA w latach 1825-29). Ciekawe, że ten sam błąd znajduje się w przewodniku Wydawnictwa Pascal Sudety 2 (usunięto go w późniejszych wydaniach). Także w kilku pozostałych miejscach przewodnika uważny czytelnik znajdzie treści i dosłowne sformułowania pochodzące z wydawnictwa Pascala. Na inny dowód pewnej niesamodzielności autorów natknąłem się już na wstępie, gdzie - ku swojemu zdziwieniu - zobaczyłem urywki tekstu i mapkę ziemi kłodzkiej przeniesioną ze swojej strony www. Jest to zresztą jedyna mapa w całej publikacji. Innych planów, nie licząc collage'u map w tle (też niejasnego pochodzenia, ale stawiam na Eko-Graf) w przewodniku brak; nie ma też odnośników do dostępnych publikacji kartograficznych.
Autorzy uzupełnili tekst, jak piszą 150 zdjęciami ukazującymi piękno Ziemi Kłodzkiej zgrupowanymi w Galerii. Naprawdę zdjęć jest 140, a w rzeczywistości mniej, bo niektóre się powtarzają! W dodatku jakość części z nich pozostawia wiele do życzenia: jedne są zamglone, inne prześwietlone aż do nieczytelności fragmentów, rozmazane, z nienaturalnymi barwami lub z wyraźną pikselizacją. Najgorsze, że brak do nich jakichkolwiek podpisów i w połączeniu z wymienionymi błędami przedstawiane na nich obiekty lub widoki są trudne do rozpoznania nawet dla znawców regionu. Niekiedy efekty są komiczne, np. zmieniono proporcje niektórych obrazków przez co wodospad Wilczki płynie prawie poziomo, a bryła kościoła MB Śnieżnej (w dodatku na zdjęciu fioletowa, jak z ORWOwskiej taśmy) jest wyjątkowo przysadzista. Notatka o Bolesławowie okraszona jest zdjęciem kawałka pnia na niezidentyfikowanej łące (plik nosi nazwę w bielicach.jpg!), ostatniego zdjęcia w galerii w ogóle brak, za to pod wieloma miniaturkami kryją się zupełnie inne obrazy. To tylko rzucające się w oczy przykłady bałaganiarstwa i niechlujstwa edytorskiego. I to właściwie wszystko. Wbrew tytułowi próżno szukać tam dźwięku, filmików, interaktywnych planów, rozwijalnych menu i in. podobnych elementów uznawanych za typowe atrybuty wydawnictwa multimedialnego. Nawet hipertekstowe odnośniki do innych fragmentów tekstu są rzadkością. Z dostępnych na płycie CD 650 MB wykorzystano niespełna 9,5 MB. Autorom nie stało wiedzy i wyobraźni by zapełnić resztę (nota bene na płycie są pliki niewykorzystane w prezentacji - nie wiadomo dlaczego ich nie usunięto).
Sama idea promowania regionu przez wydawnictwa typu komputerowego jest ciekawa i godna pochwały. Wielka szkoda, że w tym przypadku ubóstwo języka i treści, fatalna jakość obrazów, brak objaśnień i mapek oraz liczne błędy czynią tę pozycję nieprzydatną dla jakiejkolwiek grupy odbiorców.
Powrót do czytadeł