Naszyjnik dla Leszna - ks. Johann Heermann   

Esej uczennicy drugiej klasy Gimnazjum nr 8 w Lesznie Anny Swojak, poświęcony pamięci ewangelickiego poety i duchownego ks. Johanna Heermanna. Esej został wyróżniony przez prezydenta miasta Leszna oraz Miejską Bibliotekę Publiczną.

NASZYJNIK DLA LESZNA

W historii bohatera mojej pracy odnajdziecie okruchy własnych uczuć i myśli. Naniżę je jak koraliki na nić mojej opowieści. Przez palce przewinę paciorki  ludzkich wspomnień o nieznanym mi dotychczas człowieku. Jeśli wola i wy posłuchajcie opowieści o losach barokowego poety, pastora, pisarza Johanna Heermanna.

W Rudnej, w księstwie wołowskim, przychodzi na świat kolejne dziecko pewnego kuśnierza. Chyba nietrudno zrozumieć, dlaczego po stracie czwórki dzieci, martwiąca się o zdrowie syna matka, ślubuje, że jeśli Bóg zachowa maleńkiego Johanna przy życiu, poświęci się on służbie kościelnej.

I przeżył, a jego edukacyjna droga była trudna i wyboista. Jak niestrudzony Odyseusz tułał się od Wołowa po Wschowę, Wrocław i Brzeg. Przeciwności zdrowotne zmuszały go czasem do przerywania nauki poza rodzinnym miastem. Nie było mu jednak dane, tak jak mitologicznemu bohaterowi powrócić do swej Rudnej.

Czy tylko wątłe zdrowie leży jak kłoda na drodze jego życia ? Choć miał twórczy talent odkryty przez Gregoriusa Fiebinga i został uhonorowany tytułem Poeta Laureatus Caesarius, to ani jedno, ani drugie nie  wystarczało w tamtych czasach do utrzymania się w szkole. Czy przestała już nad nim czuwać Boża opatrzność?

Zaczął zarabiać jako nauczyciel domowy, a wkrótce los pchnął go na studia teologiczne do Strassburga. Liche zdrowie i tym razem zmusiło go do przerwania nauki. Nasuwa się pytanie: Czy wybrał złą drogę ? Czy był to test jego wiary?

Losy ludzkiego żywota są nieodgadnione. Czasem  trafia nam się  wielki koral szczęścia. Tak też Johann Heermann jako pastor zboru w Chobieni w 1611 roku wygłasza mowę inauguracyjną, rozpoczynając posługę duszpasterską.

Tu i teraz przeżywa miłosne uniesienia, przygląda się własnym emocjom, tworzy.

Oto fragment jednego z trzech młodzieńczych erotyków Heermanna:

 Do Charibelli

Ukradłaś mi oczy, dziewczyno, oczy – oddaj mi oczy.
Zabrałaś mi , dziewczyno, duszę – oddaj duszę.
Wyrwałaś mi, dziewczyno, serce.
Przywłaszczyłaś mnie siebie całego.(…)

Kim była owa Charibella władająca jego sercem? To Dorota Feige, córka burmistrza Raudten. To ją prosił młody Johann:

Oddaj mi oczy, oddaj duszę, oddaj serce.
Albo nie: samą siebie daj mi tylko.
W tobie odzyskam wszystko co moje: (…) 

I oczy i serce zwróciła Dorota ku poecie.

W wieku 26 lat założył rodzinę. Ożenił się z panną Feige. Z nią przeżył najszczęśliwsze lata. Sam nazywał te czasy „sabatem” swojego życia. Razem z żoną udzielał się towarzysko wśród wielu szlacheckich rodzin, przyjaźnił się  między innymi z rodziną Von Kottwitz. Pisał utwory będące afirmacja spokojnego życia i codziennej pracy ku chwale Bożej oraz poetyckie  wersje fragmentów  Biblii.  Małżeństwo przerwała wczesna śmierć żony w 1617 roku. Nie ma dotkliwszej boleści, niźli utrata bliskiej osoby. Żałość zrozpaczonego męża jak piasek pod muszlą ostrygi wytwarza utwór – perłę: Pieśń żałoby i pociechy po śmierci pani Dorothei:

 (…) Tutaj nie czekam już Ciebie
w życiu pełnym jesieni,
ponownie ujrzę Cię w niebie;
razem doń uniesieni
ku rozkosznej szczęśliwości,
która to ciebie już gości; (…)
 
Kiedy ku wielkiej radości
ujrzymy się ponownie!
Nie przeszkodzi tej miłości
śmierć, co przyszła raptownie.
Wielkie szczęście zapanuje,
gdy ta, którą opłakuję,
w me ramiona znów przyjdzie.
 
To chcę w świadomości trzymać
choć rozpacz mnie nachodzi, (…)

Poeta wierzył, iż śmierć żony jest czasową rozłąką. Nadzieję i dobre myśli  uczynił jedynym lekarstwem. Przysłowie powiada: „Miłość to jedyne wyjście z samotności”, samotności z której objęć wydziera go Anna Taichmann, córka kupca z Guhrau (dziś Góra Śląska). Druga żona obdarowuje go czwórką dzieci.

Czy Bóg postanowił już zdjąć z Heermanna dotychczasowe hiobowe cierpienia?

Wkrótce łacińskie dzieła zaczęły przynosić mu sławę świetnego autora. Zaczyna jednak chorować. Krtań odmawia mu posłuszeństwa. Jakże teraz być mu kaznodzieją? Teraz, kiedy na Śląsk dociera wojna trzydziestoletnia. Tragiczne przeżycia uzewnętrznia w pisanych nadal tekstach. Ilustrują one ból, cierpienie, okropne zdarzenia: pożar domu, utratę mienia, przemarsze wojsk, grabieże, żniwo zarazy (zmarło 550 jego parafian). Zadaje pytania Bogu o przyczyny takich kar. Co uderza mnie w jego ówczesnej postawie? Heermann całkowicie ufa Bogu i pozostawia swój los w jego rękach, cały czas trwa przy swej wierze:

„Przetóż jemu samemu
Zawsze się oddawam;
Niech coraz milszym jemu
W pokorze się stawam!
Mą jest wola jego (...)”

Niewiarygodny upór pozwalał mu z powodzeniem przez dwadzieścia siedem lat pełnić nadodrzański urząd duszpasterski. Obowiązek pracy, oddanie, pilność, uległość w zastanych warunkach: to wszystko w służbie bliźnim i posłuszeństwie wobec przykazań Bożych – są podstawowymi elementami protestanckiego etosu pracy. Był to czas, kiedy powstało około czterysta pieśni i nawet choroba krtani nie zniechęcała pastora do tworzenia dzieł, których ze względu na słaby stan zdrowia przez pewien czas nie mógł odczytywać osobiście.

Zdrowie nie polepszało się. Ze względu na możliwość zmiany klimatu w 1634 roku osiadł w Lesznie, gdzie mógł przebywać pod stałą opieką lekarską.

Czas pobytu twórcy w Lesznie przypadał na najlepszy okres w jego dziejach. Nasze miasto w owych czasach (pierwsza połowa XVII wieku) dynamicznie rozwijało się gospodarczo i kulturalnie. Jednocześnie stanowiło centrum religijne braci czeskich i ważny ośrodek luteranizmu. Społeczność luterańska wyraźnie dominowała. Tolerancyjni właściciele przyjmowali w swych dobrach liczne rzesze egzulantów różnych wyznań i narodowości. W 1631 r. przybyło tu ponad trzy tysiące mieszkańców pobliskiej Góry Śląskiej. Leszno  zaludnione zostało m.in. wykwalifikowanymi rzemieślnikami i wykształconymi kadrami duchowieństwa. Przybywali tu też uczeni w nadziei na protektorat i dobre warunki pracy badawczej i literackiej. Zreformowane gimnazjum, zasobna biblioteka i archiwum braci czeskich oraz działające w mieście do 1656 roku drukarnie stanowiły dobry warsztat pracy dla uczonych. Jak pisze Jolanta Dworczakowa: „w XVII w. napływ uchodźców i rozwój gospodarczy Leszna, (to) zjawiska ściśle ze sobą związane (…)”. Leszczyński ośrodek kulturalny i naukowy promieniował na Wielkopolskę, Śląsk, a także częściowo na dalsze regiony Europy.

Przybycie Johanna Heermanna w 1638 roku do Leszna wzbogaciło jego elitę intelektualną o przedstawiciela luteranizmu.

Ktoś mógłby mnie zapytać: „Dlaczego mam pamiętać o człowieku, który nie był Polakiem, a w swoim życiu spełniał własne powołanie?” Myślę, że powinniśmy pamiętać, że nie był to tylko niemiecki, protestancki duchowny, bezczynny widz, który nie uczestniczył w życiu ówczesnego Leszna. Tu w naszym mieście pracowicie zapełnia nić swojego życia. Choć w centrum jego zainteresowań były kwestie moralno-etyczne widziane z punktu widzenia ewangelickiego duchownego, poświęcał też swoje utwory kwestiom nie wiążącym się z wyznaniem. Część z nich drukował na miejscu w drukarni Wingarda Funcka. W 1640 roku Funck ogłosił interesujący utwór Heermanna poświęcony dwusetnej rocznicy wynalazku druku Ehren - Ruhm Der Edlen Buchdrucker – Kunst.

Chyba nikt z nas nie ma najmniejszej  wątpliwość, że wynalezienie druku przez Johanna Gutenberga zmieniło sposób myślenia. Druk (1450 r.)  zrewolucjonizował Europę. Jego powstanie i rozwój oznaczał szybki obieg informacji, upadek autorytetu pamięci i starszeństwa, większą liczbę książek i chęć ich posiadania, a co najważniejsze rozpowszechnianie założeń humanizmu. Zmniejsza się przestrzeń – tę samą wersję drukowaną mogło otrzymać jednocześnie wielu ludzi. Autorytet słowa pisanego ukształtował nasz sposób myślenia, który trwa po dziś dzień. Warto w tym miejscu przytoczyć twierdzenie Marshalla Mc Luhana, słynnego teoretyka mass mediów: „Każdy środek komunikacji jest przedłużeniem tego zmysłu, na który oddziałuje.” Druk więc jest przedłużeniem wzroku.

Życie społeczeństw koncentruje się wokół jednego medium, odpowiadający mu zmysł zaczyna dominować nad innymi  i zmienia sposób odczuwania świata.

Każdy środek komunikacji wpływa na psychikę niezależnie od przekazywanej treści. To właśnie oznacza słynne stwierdzenie: „the medium is the messege”. Wynalezienie druku spowodowało wzrost indywidualizmu (czytamy, piszemy najczęściej w samotności). Prymat wiedzie wzrok.

Wciąż jesteśmy cywilizacją druku, choć komputeryzacja może okazać się rewolucją – drugą po Gutenbergu. Czyżby nadchodził zmierzch pisma? W świecie Internetu alfabet stanowi nadal najbardziej ekonomiczną formę komunikacji.

Heermann trafnie zauważył, iż druk może nieść Słowo Boże, jest więc błogosławieństwem, ale może nieść też błędne nauki i być przekleństwem. Tak jak współczesny wynalazek – Internet - druk mógł zbliżać ludzi lub siać zagrożenie.

W 1644 roku po śmierci burmistrza miasta napisał utwór, w którym znalazły się właśnie skargi starszego pokolenia leszczynian na panujące wśród młodych rozluźnienie obyczajów, rozrzutność ect.

Poeta wiele razy odpłacał swoimi dziełami za hojność i dobroć mieszkańców Leszna. Przekazywał w nich też informacje na temat przemian architektonicznych w mieście. Utrwalił te wydarzenia w kontekście konfesyjnym w swoim kazaniu BawGedancken (Myśli budujące).

Jako pierwszy opisał ratusz leszczyński, miejsce, w którym Prawo i Sprawiedliwość mają swoją siedzibę, miastu zaś życzył szczęścia jak Dawid swojemu Jeruzalem. Jak autor sam wyjaśnił, kazanie było napisane, „by kolejnych pobożnych chrześcijan, acz przede wszystkim tych serca, obok ziemskich, również ku duchowym i wzmacniającym chrześcijaństwo budującym myślom przywieść, którzy tu domy zbudowali, lub też jeszcze budują oraz wkrótce budować pragną.”

W twórczości Heermanna znajdziemy ślady pamięci o Lesznie i jego mieszkańcach. Może my powinniśmy pamiętać o nim?

Uświetnia swymi utworami różne okoliczności. Świadczą o tym m.in.: poemat z okazji pogrzebu ks. Melchiora Marioniusa o podróży duszy i powitaniu jej w zaświatach przez światło Jezusa oraz łacińskie panegiryki dla Anny Memoraty. Poeta sławi ją tymi słowy:

„(…) Natura obdarzyła Cię
Wspaniałym talentem i wszystko, cokolwiek
nadzwyczajnego masz, pracowitość Twa wspanialszym uczyni!”

W 1635 r. do publikacji zbioru kazań Sontags- und Fest-Evangelia dołącza dedykację:

Miłościwej wielce szanownej i cnotliwej Pani Eufrozynie z domu Teichmann
Szanownego czcigodnego i wielce wykształconego Pana Samuela Spechta /JC
Książęcego sekretarza w Lesznie oraz radnego i notariusza tegoż samego etc.
Najukochańszej pani i małżonce, jak również Pani Annie z domu Poluge:
Szanownego i Poważanego Pana Johanna Hendschela Obywatela i kupca w Lesznie
Najlepszej małżonce. Moim godnym szacunku wspaniałym i wiernym paniom szwagierkom.  

Wspomniany zbiór był w powszechnym użytku przez około dwa wieki. Reprint Sontags- und Fest-Evangelia, ukazał się w 1992 r. w Frankfurcie n. Menem - można w nim znaleźć tę dedykację. Szwagierce Eufrozynie i Annie Hendschel poświęca także tekst mówiący o pracy kobiety, zamieszcza go w przedmowie do pierwszego wydania śpiewnika Haus- und Herz- Musica ( 1644). Jak widzimy, mówi o kobietach z ciepłem i szacunkiem, podkreślając ich rolę. Ujmuje mnie jego postawa, ją osobiście uważam za najjaśniejszą perłę. Wśród jego prac znajdujemy też zbiór kazań mających za zadanie pocieszenie wdów: In Nothboth allezeit; Die Rettung ist nich weit. Sam potrzebował pocieszenia, a pocieszał zawsze prześladowanych, płaczących i smutnych. 

Utwory poświęcał zarówno znaczącym osobistościom Leszna jak i  pomniejszym mieszczanom.

Johann Heermann jest także postacią, która wiąże Leszno z Bachem.  „Bach jest dla mnie największym kaznodzieją. Jego kantaty i pasje tak przejmują duszę człowieka, że staje się chłonny na wszystko, co prawdziwe i jednoczące, a wznosi ponad wszystko, co małostkowe i dzielące...” powiedział kiedyś przepięknie Charles-Marie Widor (organista i kompozytor (1844-1937)).

J.S. Bach wykorzystywał niektóre pieśni  Heermanna w swoich Pasjach według Ewangelii św. Mateusza i św. Łukasza. I czym bliżej przyglądam się koralom życia poety,  myślę, że nie było to dziełem przypadku.

 Idąc dalej tym śladem nie sposób zauważyć, iż poeta powiązał Leszno z dniem, który głęboko zapadł w pamięć wielu ludzi na całym świecie, a mianowicie z  dniem uroczystego pogrzebu Jana Pawła II w Watykanie. Podczas uroczystości pogrzebowych papieża, po drugim czytaniu (z listu do Filipian) wystąpił w Watykanie chór, który zaśpiewał kilka pieśni. Jedną z pierwszych była  pieśń „Herzliebster Jesu” napisana przez Johanna Heermanna  (podczas pobytu w Chobieni).

To jedna z najważniejszych pieśni sakralnych Europy. Samo wykorzystanie jej podczas tego typu wydarzenia mówi samo za siebie. Stanowi ona także część „Pasji Mateuszowej” – czyli jednego z koronnych dzieł Johanna Sebastiana Bacha. Słynny angielski uczony i kompozytor Sir Hubert Parry określił ją mianem „dzieła religijnego o najbogatszym i najbardziej imponującym materiale muzycznym, jaki kiedykolwiek powstał”. „Herzliebster Jesu” jest też częścią jednej z kantat J.S. Bacha*. Widzimy więc, że  pieśni Heermanna są ciągle popularne.

Johann Heermann kończy swój pracowity i zbożny żywot 17 lutego 1647 r. w Lesznie.

I tu kończy się opowieść o tym człowieku. Sznur korali jego życia kładę przed wami na dłoni. Jeśli choć jedną jego perełkę zapamiętacie, jeśli choć jedną sami dodacie, nikt Lesznu nie zarzuci, że miejsce, gdzie żył, już go nie poznaje.

Anna Swojak

 * Trzeba wiedzieć, że muzyka kantatowa J.S. Bacha to utwory całkowicie związane liturgiczną funkcją. Pisane były w porządku roku kościelnego. Najwięcej powstało ich w Lipsku, gdy kompozytor zobowiązany był prawie co niedzielę dostarczać nowy utwór. Źródła podają, iż powstało ok. 5 roczników kantat. Niestety ogromna ich część zaginęła. Dziś mamy do dyspozycji niemal 200 religijnych kantat. Teksty kantatowe to przeważnie muzyczne opracowanie biblijnych tekstów Starego i Nowego Testamentu. A także teksty różnych poetów okresu Baroku jak: Salomona Franka czy Christiana Friedricha Henriciego zwanego Picanderem, a także wspomnianego przeze mnie Heermanna. Kantaty wyrastają wprost z tradycji chorału protestanckiego, który jest najczęściej niezbędnym środkiem wyrazu decydującym często o charakterze całego utworu, a nawet jego nazwie. Wiązało się to oczywiście z rolą i funkcją chorału (pieśni kościelnej) w liturgii. 

 Bibliografia

1. J. Dworczakowa, Reformacja i kontrreformacja w Wielkopolsce, Poznań 1995.
2. B. Dzikowski, Objawienie św. Marshalla, Nowa Fantastyka nr 4, kwiecień 2005.
3. H. Hollender, Leszno jako ośrodek kultury książki w XVII w. Praca magisterska napisana  pod kierunkiem doc. dr hab. B. Bieńkowskiej, Warszawa 1974 [mps. Muzeum Okręgowe w Lesznie].
4. Pieśń żałoby i pociechy po śmierci pani Dorothei, dedykacja do zbioru kazań  Sontags- und Fest-Evangelia w przekładzie Marcina Błaszkowskiego.
5. Słownik biograficzny Leszna.
[Do strony domowej]