Wiersze Genowefy Zając z Chobieni
Urodziła się w Małyńsku (Wołyń) w 1937 r. Przeżyła Rzeź Wołyńską. Z rodzicami uciekła na roboty przymusowe do Niemiec. Po wojnie osiedliła się w Chobieni a później wyemigrowała do USA. Tęskniąc za Ojczyzną napisała ponad 100 wierszy. Poniżej kilka z nich.
Giena opowiada o Rzezi Wołyńskiej
 
Bocian, który co roku wracał do swojego gniazda na stodole Zająców w Chobieni.
WOŁYŃ – CHOBIENIA
I znowu wracam myślami do wołyńskich dni
Kiedy byłam mała i śmiałam się wesoło
Rosłam razem z braćmi w domu przy drodze
Gdzie była studnia z żurawiem i bliskie osoby.

Życie było proste i bardzo szczęśliwe
Lecz przyszli Ukraińcy i wygnali nas
Zaczęły się mordy, wsie stanęły w ogniu
Ludzie żyli w strachu i uciekali gdzie mogli by ratować się.

Nie było to łatwe rzucić dom, łąki i lasy
Ruszyć w obce strony póki jeszcze czas
Noce były straszne, trudno było żyć
Psy wyły żałośnie oznajmiając strach.

Strach nas nie opuszczał, opuszczały siły
A wokół nas widniały mogiły
Naród niewinnie ginął z rąk oprawców
Siekierami głowy cięli a sami się cieszyli
Że wyrżnęli Lachów, że będzie Ukraina.

Miejsca było dosyć i dla nich i dla nas
Ziemia urodzajna wyżywiłaby wszystkich
Lasy liściaste, które rosły tam, szumiały spokojnie
A w nich śpiewał ptak.

Ludzie się modlili o spokój do Boga
By wytrwać w tym wszystkim, cieszyć się życiem i budować dom
Dla swoich dzieci, które rosły tam.
Było to straszne, nie da się opisać
Nie można zapomnieć tego okrucieństwa,
Które wraca we wspomnieniach po dzień dzisiejszy.
 
POWRÓT DO OJCZYZNY
Był rok 46, ludzie wracali z wygnania
Mieli już dość tego poniewierania.
Lata całe tułali się po świecie
Życie tułacza bardzo człowieka gniecie.
 
Ojczyzna była zrujnowana
Prawie że z ziemią zrównana.
Trzeba było wziąć się do pracy
Zaorać pole, zbudować dom
Uprzątnąć szkołę, odbudować kościół
A potem podziękować Bogu z radością,
Że jest się w swoim kraju,
Że słyszy się mowę ojczystą
Widzi łąki falujące
I polskie niebo przejrzyste.
 
Naród zmęczony orał zagony
Dzieci szły do szkoły
I świąt był wesoły.
Rolnik brał do ręki kosę
I kosił zboże, które sypało kłosem.
Zboże stawiał w kopki
A potem były wykopki.
 
Przyszła jesień, dzieci szły do szkoły
Uczyły się mowy ojczystej
I modlitwy Pańskiej.
Dziękowali Panu Bogu,
Że są w swoim kraju
I mogą żyć spokojnie według przodków obyczaju.
 
TĘSKNOTA ZA MAŁYŃSKIEM
Jest godzina 12-ta północ
Cisza dookoła
Tylko deszcz po szybach dzwoni
I nie daje spać
Myśli się kłębią.
 
Obraz przesuwa się i powraca tam
Tam, to znaczy do domu, do braci
Do małej chatki
Do wierzby, która tam rosła
Bo tylko tam była wiosna
Tam chodziła kura z kurczakami
Tam była koleżanka z warkoczykami
Tam byli koledzy bliscy sercu
Tam była młodość i miłość
Tam była Polska
Moja Ojczyzna!
 
WSPOMNIENIE O WOŁYNIU
Pamiętam jak przez sen
Wołyńskie pola i kwitnący len
Drogi tam nie było
Piachu było wiele
Konie wozy ciągnęły
Osie w nim tonęły.
 
Mieszkaliśmy przy drodze
Był rów głęboki
A w nim rosły rozchodniki
Był las liściasty, osiki i dęby
Były tam kukułki, wrony i jastrzębie.
 
Łąki były podmokłe
Rosło tam sitowie
Było długie i zielone
Pletliśmy kapelusze i wkładaliśmy na głowę.
 
Kraina była spokojna i cicha
Gdy wracam tam myślami
Serce moje wzdycha.
Lubię życie proste nieskomplikowane
Uwielbiam bociany
I żab kumkanie.
 
DOM RODZINNY
Wracam myślami do stron rodzinnych
Do pól łanami zbóż porosłych
A w nich kwitnących - maków i bławatków.
 
Gdy przyszło lato, żar z nieba się lał
A lud się trudził bo życia się bał
Bo życie to trud niebywały
Bez którego nie da się przeżyć
Przeżyć uczciwie to życie znojne.
 
Było nam dane od Boga
Bo Bóg się cieszy gdy widzi to wszystko -
Lud się trudzący, kwiat kwitnący, ptaki śpiewające.
To wszystko jest darem niebios -
I niebo i drzewo i potok szumiący.
Dla człowieka, którego ukochał Bóg!
 
CMENTARZ W CHOBIENI
Stare cmentarze z pochylonymi krzyżami
Gdzie widać przeszłość
Rosną duże drzewa
Nocą ptak na nich śpiewa.
 
Pomniki to historia człowieka,
Która jest na nich wyryta.
Rosną kwiaty, ludzie odwiedzają
W ciszy i skupieniu sobie przypominają
Swoich bliskich, którzy tam spoczywają.
Bo kiedy człowiek, który tam się znajdzie
I odwiedza w zadumie cmentarz
Wie, że jego droga życia zakończy się tam.
 
Cmentarz w Chobieni leży nad Odrą,
Która swe wody niesie do morza
Dusza ludzka nie ujarzmiona
Wybiega ku przestworzom.
 
Stara lipa stoi zadumana
W swoim jestestwie jest też pomnikiem.
Cisza dookoła, tylko ptak ptaka woła.
Brama żelazna otwarta...
 
BOCIANY
Po Świętym Józefie boćki przyleciały
Usiadły na kominie i głośno zaklekotały
Zwiastując wiosnę.
 
Bo wiosna to czas, który wzywa nas
Do siania zboża i patrzeć w przestworza,
Podziwiać lot ptaka
I zielonego krzaka.
 
Wiosna jak młode dziewczęcie,
Włożyła wianek na skronie
A wszystko co dotknie
Budzi się do życia
By świat był piękniejszy
I lud zamożniejszy.