Moja nagroda z Olimpiady Zootechnicznej i legitymacja szkolna Bogdana Bilana
 
Co pamiętam z naszej budy PTR Wołów z tamtych lat (1964-69)
• Pana Dyrektora Tomysa, który uczył szczegółowej uprawy roślin,
• Panią Profesor Mańko, która stawiała ocenę zwaną "pałą" (była to prosta kreska) a na koniec odpytywania przy tablicy mówiła do ucznia: „żegnam ozięble z domieszką ironii”,
• Pana Profesora Stefanko, nauczyciela hodowli zwierząt,
• Panią Profesor Stefanko, nazywaną łyżwą,bo ślizgała się po nas jak po lodzie
• Pana Profesora Lebiedowskiego, uczącego ogólnej uprawy roli i roślin, który był nazywany "peryskopem",
• Panią Profesor Violettę, od języka rosyjskiego,
• Panią Profesor Wojciechowską - botaniczkę, którą nazywaliśmy "żabką" lub "damą z pieskiem”,
• Pana Profesora Wiktora i jego piękną żonę,
• Pana Profesora Sobocińskiego, który nauczał nas mechanizacji,
• Pana Profesora Kazimierza Czopa oraz jego bratanka z bardzo urokliwą żoną o blond włosach,
• Pana Profesora Szobera i Klaryssę Vogelgesang uczących WF-u,
• pana Białaska, u którego odbywaliśmy praktyki ogrodnicze,
• pana Raburę, który uruchamiał ciepłą wodę w łaźni; kąpaliśmy się wtedy raz w tygodniu,
• bibliotekę na poddaszu, gdzie można było poczytać „Zarzewie”, „Radar” i inne gazety,
• pamiętam, jak mieszkaliśmy po 16 w jednym pokoju; spaliśmy wtedy na piętrowych żelaznych łóżkach w internacie nad stołówką,
• pamiętam, jak byliśmy głodni i chodziliśmy do piwnicy obok stołówki podjadać surową kapustę,
• gimnastykę o 6.30 przed internatem pod kierunkiem Profesora Śmigielskiego – nauczyciela fizyki,
• schodzenie się uczniów na kolację – posiłki wydawano wtedy na dwie tury,
• operowe koncerty umuzykalniające w auli o godz. 16.00,
• występ „Niebiesko-Czarnych" w WDK w Wołowie z Czesławem Niemenem, Adą Rusowicz, Heleną Majdaniec i Wojtkiem Kordą,
• nasz zespół big-beatowy „TUKANY” w jasnych garniturach ufundowanych przez dyrektora Szkoły; garniturów tych ze stójkami zamiast kołnierzy bardzo zazdrościliśmy Tukanom.
 
[Do strony domowej]