1. W GALICJI (fragment książki „POROZRZUCANI. Losy Polaków na przykładzie rodziny Zimnych. Od Galicji do Wołynia") Galicja to historyczna nazwa ziem polskich anektowanych przez Austrię w wyniku rozbiorów Polski. Był to kraj rolniczy o dużej gęstości zaludnienia (stąd galicyjska bieda). Ludność ratowała się przed głodem czasową lub stałą emigracją. Główne miasta: Kraków, Rzeszów, Przemyśl, Lwów, Tarnopol. Na terenie Galicji, w Jeżowem koło Niska pod zaborem austriackim w dniu 21.02.1884 r. urodził się tato mojej mamy (mój dziadek) Wojciech Piędel. Był on synem Józefa Piędla i Wiktorii z domu Maczugów. Dziadek Wojciech był włodarzem. Zapisywał chętnych mieszkańców Jeżowego do pracy w Niemczech i Danii. Była to tzw. emigracja buraczana. W 1940 r. Duńczycy - w dowód wdzięczności - postawili Polkom pracującym przy burakach cukrowych pomnik. Dziadek zimą sporządzał listy, a na wiosnę, lato i jesień wyjeżdżał z nimi jako opiekun. Swą przyszłą żonę Anielę poznał właśnie podczas takich wyjazdów. Początkowo nie chciał jej zapisać na wyjazd, bo była za młoda. W końcu ulitował się nad nią i ją przyjął. Jebasówna była biedną sierotą. Podobała mu się bardzo. Przyszedł więc w swaty do jej starszego brata, z którym mieszkała. Moja babcia wyjeżdżała do pracy zarobkowej przy burakach w Niemczech i Danii 8 razy, przywożąc garczek przetopionego smalcu. Emigracja buraczana – wyjazdy w celach zarobkowych polskich dziewcząt na plantacje buraczane w Niemczech i Danii w latach 1900–1929, zatrudnianych na kontrakcie roboczym dla polskich robotników sezonowych w Danii. Przyjeżdżający do Danii robotnicy rolni uczestniczyli przy pracach związanych z całym procesem uprawy buraków od siewu aż po zbiór. Najpierw buraki siano ręcznie, potem po wschodach wykonywano pielenie połączone z przerywką. Buraki pielono 6-krotnie do maja do lipca motyczkami na krótkim trzonku oraz okopywano 4-krotnie. Była to praca niezwykle ciężka, gdyż stosowanie motyk o krótkich trzonkach wymagało pochylonej pozycji. W październiku rozpoczynano zbiór buraków, który polegał na wykopywaniu korzeni za pomocą hebra (specjalnych widełek o dwóch zębach). Heber posiadał krótki trzonek, co zmuszało do pracy w pozycji zgarbionej. Po wyjęciu buraka z ziemi należało tasakiem odciąć liście a korzeń wrzucić do koszy, którymi przenoszono je do wozów, aby wywieźć je do cukrowni. Poza pracami przy uprawie buraków zajmowano się dojeniem krów, pracą przy ziemniakach, kopaniem rowów i innymi czynnościami niezbędnymi w gospodarstwach rolnych. Te prace, uznawane w Danii za typowo męskie, wykonywały także polskie pracownice sezonowe. Wszystkie prace wykonywane przez nie, miały swój taryfikator, według którego płacono robotnikom rolnym za wykonywaną pracę. Praca rozpoczynała się rano o godz. 6.00 a kończyła wieczorem o 18.30 z półgodzinną przerwą na śniadanie i godzinną na obiad. Polskie robotnice mieszkały w Danii w murowanych wieloosobowych barakach. Razem z nimi był też ich dozorca. Na ulicach duńskich miast, w soboty wieczorem i niedziele, słychać było więcej mowy polskiej niż duńskiej. Zarobki były bardzo niskie. W sezonie, tzn. od końca kwietnia do pierwszych dni grudnia, kobieta zarabiała około 250 koron. Częścią cotygodniowej zapłaty było 12 kg ziemniaków i 1 litr chudego mleka dziennie. Barak ogrzewany był chrustem, zbieranym w lesie. Obok niego znajdowało się też niewielkie pomieszczenie sanitarne oraz pralnia i skład drewna na opał. W każdej izbie mieszkalnej znajdował się niewielki ołtarzyk z obrazem MB Częstochowskiej oraz krzyże, różańce, papierowe kłosy i kwiaty zdobiące ołtarzyki i wiele innych symboli wiary. Śladem po polskich buraczarkach (duń. roepiger – roer-burak + piger-dziewczyny, niem. Rübenmädchen) jest Museum Polakkasernen – Muzeum Izba Polska w Tågerup, zbudowane przez właścicieli majątku w 1911 r. |
[Do strony domowej] |